Patrząc na różnorakie ekranizacje trzeba przyznać, że niektóre dzieła są dość trudne do przeniesienia na taśmę filmową ze względu na swój charakter. Myślę, że „Czołgowy batalion” jest jednym z takich dzieł – bardzo specyficzny humor przez co w filmie trudno oddać w pełni jego walory tak aby potrafił zabawić widza równie mocno jak czytelnika książka.
Film powstał na podstawie powieści Josefa Škvorecký „Batalion Czołgów„, satyry opowiadającej o życiu w garnizonie wojskowym w Kobylcu na początku lat 50-tych. Książka pełna jest absurdów, żartów językowych i sytuacyjnych. Podzielona jest na 9 rozdziałów, z których każdy opowiada o innym zdarzeniu w jednostce – ćwiczebny atak na wzgórze, noc w areszcie garnizonowym, eliminacje do armijnego konkursu twórczości amatorskiej. Bohaterów co chwilę spotykają absurdalne sytuacje (np. odpytywanie z książki, której się nie czytało, aby otrzymać odznakę, do której żołnierze nawet nie chcieli przystępować) czy też pokazane są absurdalne rozmowy pomiędzy żołnierzami a ich przełożonymi (ruganie żołnierza za zaniedbanie służby wartowniczej).
Niestety przez to, że żart w książce sypie się co chwilę, czy to w opisie sytuacji czy w rozmowach pomiędzy bohaterami, trudno jest przełożyć całość na film. W związku z czym pewne rzeczy w filmie musiały zostać wycięte, skrócone, zostały więc najważniejsze wątki z poniektórych rozdziałów, najbardziej wyraziste ich momenty. Co nie znaczy, że film nie jest wierny książce – żaden z pozostawionych elementów nie został zmieniony na potrzeby filmu. Nawet poszczególne kwestie bohaterów zostały pozostawione tak jak wyglądały na kartach powieści. Mimo to żart sytuacyjny nie wszędzie jest zrozumiały, bo czasem w kolejnej scenie wszystko się wyjaśnia, albo w toku trwania sytuacja staje się ona coraz bardziej i bardziej absurdalna, a w filmie zostało to ominięte.
Film polecałbym osobom, które czytały książkę żeby porównać sobie oba dzieła. W innym wypadku nie śmieszy aż tak bardzo jakby się wydawało.
4,5/10